Witajcie
Yyhhm. Najwyżej zostanę zabita przez jedną osobę, po tym jak odczyta dalszą części tego wpisu, więc jeżeli zastaniecie nagłą ciszę z mojej strony, większą niż zwykle, to wiecie, dlaczego. 🙂
Minął pierwszy tydzień szkoły, również dla mnie, ponieważ po liceum zdecydowałam się pójść do szkoły policealnej na kierunek tyfloinformatyczny. Jak wiecie z Majową maturą się troszkę nie udało, podchodziłam do poprawki w Sierpniu, ale wątpię, aby coś z tego było. OK., ale ja nie o maturze, a o tym pierwszym tygodniu słów kilka wam wspomnę.
Ogólnie w klasie mam cztery osoby, więc całościowo jest piątka. Grua specyficzna i majaca w sobie dwie co najmniej osoby, z którymi nie da się pogadać, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie, a jedna na pewno taka jest, dziewczyna, drugą z tych osób jest chłopak. Z jeszcze jednym chłopakiem mam pewien konflikt, to znaczy zraził mnie do siebie i to dość mocno przez część liceum i akurat był wtedy i teraz ze mną w klasie. Nauczyciele? Hmm głównie dziwni, mogę to bardziej przybliżyć komentarzach jak będziecie chcieli, bo nie chce mi się tutaj tego pisać. Są wyjątki, chyba dwójka, w tym mój wychowawca/opiekun, jest Okey., a nie jeszcze jeden może być, więc trójka i w ogóle otoczenie w internacie też robi się coraz mniej przyjemne, to znacz ogarnięci ludzie, tacy z którymi dałoby się pogadać normalnie, opuszczają mury placówki dla niewidomków mającej 146 lat. W sumie się im nie dziwie. Dobra, przechodzę do optymistyczniejszych rzeczy z tego tygodnia.
We Wtorek mam fajny plan, bo zaczynam o 8:50, a kończe o 12:20. To niestety jest jedyny taki dzień w tygodniu, kiedy mam tyle lekcji, bo na oguł to do 14:15, często od 08:50. W sumie to plan lekcji mi się nie bardzo podoba, no ale może za rok będzie lepiej.
Jak już część z was wie, miałam… przyjemność? nie przyjemność? Hmm. W każdym razie zdarzyło się tak, że znalazłam się w klasie z jedną użytkowniczką Eltena, którą nawiasem mówiąc poznałam chwilę przed powstaniem tej konkretnej aplikacji. Polubiłyśmy się nawet, a podczas tego tygodnia okazało się, że mamy podobne charaktery. No może ona ciut bardziej zwariowany od mojego. Na przykład, siedząc obok siebie, w jednej ławce, pisałyśmy do siebie wiadomości, które ona zaczęła. Nigdy tego wcześniej nie robiłam, ale było to przyjemne i nie skłamię, jeżeli stwierdzę, że fajnie się przy tym obie bawiłyśmy. Śmiałam się później, że w tamtym momencie zachowywałyśmy się jak widzący. Powstrzymywałyśmy się od śmiechu, a dla mnie to było trudne, jednak dałam jakoś rade, ale nie będę mówić czego dotyczyły rozmowy. Niech to zostanie między nami. W Czwartek to wręcz nie mogłyśmy się od siebie rozdzielić. Hehehe. W szkolę ze sobą pisałyśmy, później gdzieś w internacie stale na siebie wpadałyśmy, a to w łazience, na korytarzu, a to przy wieczornej kąpieli. No niemal ciągle. Miałyśmy od siebie odpoczynek na jakieś dwie godziny, gdy poszłam na trening kręgli. Ten czwartek to w ogóle tak mi szybko minął z resztą dzisiejszy dzień też. Oczywiście znów ze sobą pisałyśmy na lekcjach, a jednym uchem słuchałyśmy tego, co działo się w klasie. Po szkolę załatwiłam pewną sprawę i przygotowałam się do wyjazdu, bo aktualnie piszę ten wpis z domu w Gdyni. Przed wyjazdem poszłam jednak jeszcze do pokoju osoby, z którą spędziłam ostatnie, a za razem pierwsze dni roku szkolnego 2018/2019 i wręcz trudno mi było z owego pokoju wyjść, lecz zostałam zmuszona przez czas, bo musiałam dojść na pociąg.
Na koniec jeszcze kolejny dowód, że nie ma podróży bez przygód. W Tczewie (stacja przed trójmiastem) w Gdańsku doszło do niemiłej sytuacji. Na jednej z trzech stacji Gdańska, na której się zatrzymywaliśmy jakaś osoba chciała skoczyć z mostu na tory kolejowe. Udało się jej to na szczęście udaremnić i po 10 minutach mogliśmy wyruszyć dalej. Choć nawiedziła mnie taka myśl, że tak właściwie to po co ratować samobójcę od śmierci? Skoro już się na ten krok decyduje, to znaczy, że ma w sobie dość siły, aby to zrobić, a jeżeli się go od tego odwiedzie, to jedynie zmieni się miejsce tego czynu, ale nie uda się wyperswadować takiej osobie tej myśli i chęci czynu. Można zmniejszyć jej intensywność, ale osoba i tak to w końcu zrobi.
Żegnam się z wami w ten nie zbyt miły sposób, ale osobiście mam nadzieję, że następny wpis już będzie posiadał bardziej optymistyczne zakończenie.
Po pierwszym tygodniu w szkolę.
Witajcie
Yyhhm. Najwyżej zostanę zabita przez jedną osobę, po tym jak odczyta dalszą części tego wpisu, więc jeżeli zastaniecie nagłą ciszę z mojej strony, większą niż zwykle, to wiecie, dlaczego. 🙂
Minął pierwszy tydzień szkoły, również dla mnie, ponieważ po liceum zdecydowałam się pójść do szkoły policealnej na kierunek tyfloinformatyczny. Jak wiecie z Majową maturą się troszkę nie udało, podchodziłam do poprawki w Sierpniu, ale wątpię, aby coś z tego było. OK., ale ja nie o maturze, a o tym pierwszym tygodniu słów kilka wam wspomnę.
Ogólnie w klasie mam cztery osoby, więc całościowo jest piątka. Grua specyficzna i majaca w sobie dwie co najmniej osoby, z którymi nie da się pogadać, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie, a jedna na pewno taka jest, dziewczyna, drugą z tych osób jest chłopak. Z jeszcze jednym chłopakiem mam pewien konflikt, to znaczy zraził mnie do siebie i to dość mocno przez część liceum i akurat był wtedy i teraz ze mną w klasie. Nauczyciele? Hmm głównie dziwni, mogę to bardziej przybliżyć komentarzach jak będziecie chcieli, bo nie chce mi się tutaj tego pisać. Są wyjątki, chyba dwójka, w tym mój wychowawca/opiekun, jest Okey., a nie jeszcze jeden może być, więc trójka i w ogóle otoczenie w internacie też robi się coraz mniej przyjemne, to znacz ogarnięci ludzie, tacy z którymi dałoby się pogadać normalnie, opuszczają mury placówki dla niewidomków mającej 146 lat. W sumie się im nie dziwie. Dobra, przechodzę do optymistyczniejszych rzeczy z tego tygodnia.
We Wtorek mam fajny plan, bo zaczynam o 8:50, a kończe o 12:20. To niestety jest jedyny taki dzień w tygodniu, kiedy mam tyle lekcji, bo na oguł to do 14:15, często od 08:50. W sumie to plan lekcji mi się nie bardzo podoba, no ale może za rok będzie lepiej.
8 odpowiedzi na “Po pierwszym tygodniu w szkolę.”
Madziu czytam ten wpis o 02.00 w nocy jakoś i mimoże miałam cię zabić nie zrobie ego jednak. No cóż mam ci powiedzieć. Chyba ci pożyczę powodzenia w internacie, a i hmm proszę się częściej uśmiechać do światta he he. No już, już nie łamiemy się tylko obmyślamy kolejne rozprawki.
Hmm przygoda nie zbyt fajna, no ale co to by była za twoja jazda bez przygód nie?
ps. i masz kolejną wmiarą długą treść
O, Matko. 😀 Cieszę się, że tak pozytywnie Ci upłynął czas. 🙂
Moniko: to prawda, no ja mówiłam, że to kolejny dowud na to, że nie ma takowych wypraw bez przygód, a jeżeli są to tylko wyjątki od reguł.
Angeliko: też się tym cieszę, wzłaszcza, że teraz może być trochę trudniejszy okres. 🙂
trudniejsze okresy Ratajom nie straszne. Dają sobie radę 🙂
Dzięki Moniko :), że we mnie wieżysz.
Cóż. Przygoda w pociągu rzeczywiście niefajna. Wątek dziwnych nauczycieli możesz rozwinąć. Chętnie poczytam. Swoją drogą, jakie wy teraz macie przykładowe przedmioty, tak z ciekawości?
Hmm. co do przedmiotów: administrowanie sieci i systemami, urządzenia mówiące, infobrokering, technologie brajlowieskie…
No witaj. Miałaś tego pecha, że spotkałaś tą starą raszplę na swojej drodze życia, tak jak ja 😀 😀 😀
Ona jak już sie uczepi, to nie ma zmiłuj. Dobrze, że w pore uwolniła cię od siebie i nie zdąży w realu zarazić gorszą demoralizacją hahahahahaha 😀 Bo przez pisanie wirus monian trojan raczej ci nie grozi 😀
No patrz, wcześniej jakoś chyba na siebie nie trafiłyśmy, a szkoda, bo mieszkamy dość blisko. Ja w Malborku. To może w drodze do Gdyni kiedyś wpadniesz, to zarażę cię Kasiotrojanem hahahahaha. A od tego do monitrojana niedaleko hehehehehe 😀
Dobrze, że jakoś rumpla pomogła ci przetrwać ten tydzień, bo z tego co od niej wiedziałam, tam faktycznie jest masakra.