Kategorie
codzienna szarość, czyli życie zwykłej nastolatki Małe sukcesy

Małe sukcesy 2017 roku

Witajcie
dziś pewnie krótko, ale muszę to napisać, zasiać ziarno radości wśród swego rodzaju piękna kwiatów pesymizmu. 🙂
No więc tak, po kolei.
Od końca Stycznia, jak wiecie, mam dobry, naprawdę dobry humor. Jest on tak dobry, że zdarza mi się mówić pewnego rodzaju głupoty i mieć tą przysłowiową głupawkę, zdarza się, że tak już długo się utrzymującą przez pewien, określony czas, nawet nie do końca wiadomo już z jakiego powodu.
Od pewnego czasu, bo chyba już z końcem 2016 zaczęłam wieczorami, przed zaśnięciem, robić listę fajnych wydarzeń minionego dnia, a po tym fajnych wydarzeń dnia mnie czekającego. I wiecie co? To chyba działa. Wiem na co się nastawić, co miłego może mnie czekać danego dnia i staram się skupiać na tych przyjemnych aspektach, a jeżeli jest to możliwe, to obrócić coś, co nie konicznie postrzegałam za miłe w stronę dobrą. Tak na przykład: kiedy przypada moja kolej na wyrzucenie worka ze śmieciami, to nie myślę w rodzaju, że znów trzeba wynieść te śmieci, a staram
się w taki sposób, teraz wezmę ten worek, przy okazji się przespaceruję, wyjdę na zewnątrz i zrobię dobry uczynek dla siebie, bo przecież wyjdę i dla otoczenia, bo pozbędę się śmieci. To naprawdę pomaga. Wyszukujcie przyjemnych wydarzeń w nadchodzącym dniu, nie zapominając o minionym, ale zapominając o przykrych chwilach, lub minimalizując je wynajdując kilka przyjemności.
Podsumowując mój wywód, chodzi o to, że od ponad miesiąca mam dobry humor i staram się wynajdywać miłe zdarzenia w każdym dniu, co nie jest łatwym zadaniem dla osoby o naturze pesymistycznej, ale próbuję, staram się i jakoś to na razie wychodzi.
Co dalej? Co jeszcze zaliczyłabym do sukcesów mijającego pierwszego kwartału 2017 roku?
Dwa i trzy tygodnie temu dowiedziałam się przyjemnej rzeczy w szkolę przy okazji pisania rozprawek. Dodam, że jest to moja najmniej ulubiona forma wypowiedzi pisemnej. No, ale całkowicie pomijając ten fakt… pisałam prace na podstawie "Lalki" Bolesława Prusa, dwie prace, prawie jedna po drugiej, z tym, że pierwszą w ferie, a drugą tydzień po feriach i z obu dwóch otrzymałam 4 z minusem. W tamtym roku szkolnym to było dla mnie nie do pomyślenia, że mogę być w stanie pisać wypracowania w granicach 4. Żeby było zabawniej, dodam jeszcze, że "Lalkę" znam głównie ze streszczenia szczegółowego i ze sposobu omawiania jej na lekcji. Jak widać wystarczyło, wystarczyło nawet na to aby przewyższyć moje oczekiwania.
Czymś, co uważam za następny sukces i dla mnie równie ważny jak pozostałe, tym razem dotyczy płaszczyzny sportowej. Osoby, które znają mnie osobiście, wiedzą, że od ponad roku gram w kręgle. Nie jest to takie łatwe jak mogłoby się wydawać. W każdym razie gram w kręgle od ponad roku i w styczniu byłam na treningu, które mile mnie zaskoczył. Nie będę teraz tutaj opisywała szczegółowo na czym to polega, każdy z was jakieś pojęcie zdaje mi się na ten temat ma. Opiszę to w późniejszym czasie. W każdym razie wtedy na tym treningu mój łączny wynik wynosił 580 punktów. Dla porównania, nie chwaląc się, moja koleżanka, która w kręgle gra już przeszło 6 lat i dziś ma ponad 800 punktów, lecz potrzebowała dwóch lat, aby dobić do 600 punktów, a w moim przypadku, gram od roku z kawałkiem w postaci trzech miesięcy i już teraz zbliżam się do tego 600, osiągając ostatnio 580 punktów. Mały wielki sukces.
Teraz wspomnę o czymś, co mnie spotkało dzisiejszego dnia, więc jest nowym sukcesem i powodem do uśmiechu.
Jakiś czas temu w szkolę na języku angielskim rozwiązywaliśmy próbne matury. Ja jestem w II klasie liceum. Na wyniki czekaliśmy chyba przez dwa tygodnia, rzekłabym, ze co najmniej przez te czternaście dni, ale w końcu się doczekaliśmy i warto było. Cała klasa – 8 osób, prócz kolegi, który wyraźnie się nie starał, zdała.
Było to dla mnie zdziwieniem i wielką radością. Nie jestem zbyt dobra z języków obcych, tak właściwie to mam z nimi pewną trudność, ale jednak zdałam tą próbę.
O tyle jest to zabawne, że nawet nauczycielka liczyła mój test cztery, czy pięć razy i wychodził jej ten sam wynik: 30%.
Naprawdę myślałam, że będzie niższy. Liczyłam na najwyżej 20%. Jak się okazało nie tylko ja się nie doceniałam, od pani usłyszałam podobną opinie, to znaczy spodziewała się niższego wyniku procentowego.
Czy to nie miał być krótki wpis? No, rozpisałam się trochę, ale o pozytywnych rzeczach, a o takich należy się rozpisywać. Ostatnio śmieję się, mówiąc w ten sposób, że to wszystko, co dobre teraz mnie spotyka za sprawą liczby 7 na końcu roku, tak zwana: "magia siódemki".
Raczej nie dodam już nic więcej od siebie. I tak wpis wyszedł dość długi, dłuższy niż myślałam, ale taki był widocznie potrzebny.
mam nadzieję, że niebawem znów coś tu napiszę w podobnym nastroju.

Pozdrawiam
Magda

EltenLink