Witajcie
Przychodzę do was z ostatnimi dniami. Coś się tam działo i stwierdziłam, że napiszę parę słów od siebie. Już od kilku dni chodzi mi po głowie aktualizacja tego bloga, ale jakoś nie miałam pomysłu, co tu wstawić, nie było go aż do teraz. Może lektura tego, co się u mnie działo nie jest jakoś specjalnie zajmująca, ale postaram się was bardzo tym nie zanudzić. Kolejność tego wpisu będzie następująca: od wydarzeń dzisiejszych po te dawniejsze.
OKEY. kończę marudzić i przechodzę do właściwej treści wpisu. 🙂
Uznałam, że wystarczy mi siedzenia w domu i spacerów po dobrze znanym terenie okolicy, więc dzisiaj razem z mamą wybrałam się na spacer do Sopotu. Do wspomnianego miasta pojechałam autobusem pośpiesznym, czyli takim, który nie zatrzymuje się na wszystkich przystankach, a jego kurs jest dalekobieżny. Podróż, choć trochę mi się dłużyła i stwierdziłam, że szybciej byłoby Szybką Koleją Podmiejską (SKM), minęła spokojnie i zwyczajnie. Do Sopotu dotarłyśmy jakoś koło 13 i z dworca skierowałyśmy się na popularną aleję Monte Cassino, inaczej zwaną monciakiem. Aby wejść na molo trzeba zapłacić, ale osoba niewidoma z przewodnikiem nie płaci. Pomost miał kilka poziomów, to znaczy, że szło się prosto, co jakiś czas pojawiało się kilka stopni prowadzących na niższy poziom. Ja byłam na trzech takich poziomach. Kiedy szłam po pierwszym, mnie i mamę zaczepiła kobieta z ofertą przepłynięcia się łodziom motorową. Po uzyskaniu informacji o cenie, podziękowałyśmy. Od jednej osoby cena przepłynięcia się taką łodziom w czasie 12 minut wynosiła 40 złotych. Jak dla mnie jest to trochę zbyt dużo, ale rozumiem, że muszą na czymś zarabiać. W zasadzie na
pomoście nie było niczego ciekawego, więc po przejściu tych trzech pomostów wróciłyśmy się i wyszłyśmy z terenu monciaka. Przejście tych trzech poziomów i zrobienie kilku zdjęć zajęło nam coś koło godziny, a jako że mój przewodnik był głodny, a w domu miałyśmy przygotowany obiat, wróciłyśmy do Gdyni, lecz tym razem Szybką Koleją Miejską. Dawno, bardzo dawno nie jechałam SKM z kierunku Gdańska do Gdyni. Miałam rację, szybciej było kolejką niż autobusem. Zanim jednak wsiadłyśmy do swojej kolejki w przejściu do peronu minęliśmy Filipa Chajzera. Jeżeli ktoś go nie kojarzy, to popularny dziennikarz i prezenter telewizyjny. Później słyszałam przez chwilę jego głos, kiedy rozmawiał przez telefon komórkowy i przekonałam się, że to naprawdę był on.
Dzisiejszego dnia byłam jeszcze z mamą w sklepie na małych zakupach i w ogóle to ten dzień, jak i wczorajszy jakoś tak mi szybko leci. Na przykład wczoraj cały czas myślałam, że jest Poniedziałek, nie pytajcie, dlaczego, jakoś tak mi się wbiło mylne przekonanie. Wczoraj, w Niedzielę, a nie w Poniedziałek, odwiedziła mnie jeszcze siostra ze swoim chłopakiem, więc spędziłam miło z nimi czas.
Co do wcześniejszych dni, to trochę, mówiąc kolokwialnie, szperałam w Internecie, a w Piątkowy oraz Sobotni wieczór oglądałam z mamą transmisję festiwalu z Sopotu pod nazwą: "Top of the top festiwal Sopot 2017". Pierwszy dzień był moim zdaniem słaby. Festiwal odbył się w sopockiej Operze Leśnej. Ludzie siedzieli na krzesłach i co jakiś czas podśpiewywali piosenki z artystami na scenie, ale prawie w cale się nie ruszali, nie było widać, że się bawią. Nie wiem, co było tego powodem. Dodam dla uzupełnienia, że pierwszego, Piątkowego wieczoru motywem przewodnim była miłość. Drugiego dnia w Sobotę, już było o wiele lepiej. Tamten wieczór poświęcono piosenką do tańca i o tańcu, więc ludzie się bawili i w ogóle lepsi byli prowadzący, ogólnie lepiej to wyglądało. Jednym z prowadzących Sobotni wieczór pod hasłem "#I dance" był właśnie
Filip Chajzer, a akurat on fajnie prowadzi.
Dowiedziałam się też, że jeden z artystów muzycznych, którego bardzo polubiłam, przy okazji festiwalu w Sopocie był też w Gdyni, ale jak zawszę, dowiedziałam się za późno. A wcześniej myślałam o skontaktowaniu się jakoś z jego managerem, aby spytać, czy nie mogłabym się spotkać z tą osobą. Ehh. Wystarczył jeden telefon, a mogłam spotkać się z tym artystą w Gdyni, którą nawet odwiedził prywatnie. Moje głupie myślenie. Pomyślałam, że owa artystka, bo była to kobieta, nie będzie miała czasu, aby się ze mną spotkać. Okazało się zupełnie inaczej. Muszę się nauczyć korzystać z chwili, być bardziej odważna, a nie rezygnować, odpuszczać sobie, tym bardziej, że na spotkaniu z tą artystką mi zależy, a wiem, że prędko do tego nie dojdzie. Już kiedyś miałam propozycję nauki gry na gitarze, kiedy ktoś usłyszał jak śpiewam, lecz ja powiedziałam, że się zastanowię i okazja przepadła. Teraz, po czasie, oczywiście tego żałuję.
Czy chciałam tu napisać coś jeszcze? W tamtym tygodniu byłam też kilka razy na spacerze z mamą i psem. Jutro idę do fryzjera, a w Środę do endokrynologa, to lekarz zajmujący się tarczycą.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam swoją pisaniną. Znów się rozpisałam, ale ja już tak mam, że nic się takiego nie dzieję, a jak już
dzieję się coś, co można by opisać, to zbiera się tego tyle, że wpis wychodzi długi, za co przepraszam, ale będziecie musieli się do tego przyzwyczaić i mam nadzieję, że Elten przetrwa to moje rozpisywanie się.
🙂
Na koniec, już naprawdę na koniec dodam, że mimo lekkiego żalu i przysłowiowego "plucia sobie w brodę", że jednak nie udało mi się zrealizować prywatnego spotkania z tą artystką, mam stabilny, a nawet dobry humor.
Pozdrawiam
Magda
Zmodyfikowany
2 odpowiedzi na “O ostatnio spędzonym czasię słów kilka, OK, więcej niż kilka.”
Tak, odważnym trzeba być, chociaż, przyznaję, nie zawsze jest to proste. Chętnie bym usłyszała jak śpiewasz
😀
Hazel: mam taki plan, aby to pokazać, ale na razie to tylko plan. Może kiedyś go zrealizuję.
Pozdrawiam
MR