Kategoria: Uśmiech proszę.
Witajcie
to, co opublikuję tu teraz pokazała mi kolerzanka z poza Eltena, jednak tak mi sie to spodobało, że stwierdziłam, czemuby się tym nie podzielić? Może i wam się spodoba? Wszelkie komentarze bardzo mile widziane.
Życzę uśmiechu, jak zawszę w tej kategorii i dziękuje wam za poświęcony czas z tym wpisem.
Link:
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Witajcie
Piszę, bo nawiedziła mnie taka potrzeba. Dla pewnej odmiany nie piszę aby ponarzekać, a w ręcz przeciwnie. Niemal kipi ze mnie zadowolenie. Hehehe.
Jak to dobrze mieć w końcu udany dzień. Jeżeli od kilku co najmniej tygodni, około półtorej miesiąca miało się ponure dni, a czasem i bardzo, bardzo, naprawdę jesienne, to teraz, nagła zmiana cieszy tym bardziej. Cieszy sam fakt, że w ogóle zaistniała.
Co wpłynęło na mój obecny nad podziw dobry nastrój w dniu dzisiejszym?
Alesz nic takiego, tak poprostu się wziął z przysłowiowego kapelusza. 🙂
ekhem. Na poważnie.
Głównym czynnikiem był test z informatycznego języka angielskiego. Wspominałam tu już, że zaczęłam naukę w szkolę policealnej na kierunku technik tyfloinformatyk. Sprawę przybliżę zainteresowanym w późniejszym czasie. Wracając do meritum.
Dziś przypadł dzień pisania testu z rzeczonego już języka angielskiego w płaszczyźnie informatycznej, do którego nawiasem mówiąc uczyłam się rzetelnie dziś. Tak, nie w weekend i nawet nie wczorajszy wieczór, a dzisiaj w sumie jakieś dwie godziny przed samym testem. Moje odczucia? Jestem naprawdę dobrej myśli. Może nie rozwiązałam wszystkich postawionych przede mną zadań, ale z tych, których próbę rozwiązania podjęłam jestem usatysfakcjonowana.
To angielski. Czy było coś jeszcze? Tak, no było, tylko, holipka, co? 🙂
Później, późnym popołudniem, bo chwilę po 16, wybrałam się z grupką pięciu osób i opiekunem do siedziby naszego klubu sportowego, który zeprezentuje jako gracz w bowling, celem wzięcia udziału w przygotowanej Corocznej wigilii. W tego typu przedsięwzięciu uczestniczyłam drugi raz i ten bardziej przypadł mi do gustu. Była lepsza atmosfera, pewnie za sprawą dwójki niewidomych kolegów ze szkoły, ów duet zajmował się oprawą muzyczną całego wydarzenia. Jedna osoba śpiewała, a druga grała na keyboardzie i również trochę śpiewała. My też, zgromadzeni goście, oczywiście śpiewaliśmy część kolęd. Oprócz tego rozmawiało się przy stole, jadło wigilijne dania, a na końcu każdy z gości nie wychodził bez słodkich upominków na zbliżające się święta. Za pierwszym razem, prowadzono okazjonalne rozmowy, przynajmniej w najbliższym mi otoczeniu, a muzykę odtwarzano z nagrań mP3, czy temu podobnych. Też to miało jakąś atmosferę, ale już nie taką jak autentyczne śpiewanie kolęd z żywym instrumentem i głosami.
Wiecie co? Chyba powinnam częściej kłaść się spać po 1 w nocy i wstawać o 06:40, skoro ma czekać mnie tak wyglądający dzień. 🙂
Nie, nie czułam się tak bardzo zmęczona, jak mogłoby to mieć miejsce i jak miało miejsce podczas gdy położyłam się znacznie wcześniej w minionych dniach. Trochę dziwne, nie?
Wszystkiemu winien ten angielski. Hehehe.
Trzymajcie się, do następnego wpisu, który raczej niebawem
Witajcie,
egzamin dojrzałości za mną i wiecie co? Ja w cale nie czuję się dojrzalsza z tego powodu. Mam zacząć się niepokoić, czy to całkiem normalny stan rzeczy?
OK. oto opis jakże miłych pięciu dni z rzeczonym egzaminem i wszelkich związanych z nim odczuć i spostrzeżeń. Od siebie mogę wam życzyć tak jak zawszę miłej lub względnie miłej lektury tych treści. Jeśli zaczniecie, mam nadzieję, że dotrwacie do końca. Uwaga. Zaczynam!
Kiedy wszystkie zegary świata, mimo próśb wielu uczniów o zatrzymanie lub nagłe przyśpieszenie o co najmniej cztery godziny, wskazały 9:00, uczniowie, w ślad za pilnującą ich podczas pisania i obserwującą uważnie niczym erynia komisją, przekroczyli progi swoich sal, w których miał odbyć się ten przecież najważniejszy egzamin dojrzałości. Gdy jedna z eryniastych przedstawicielek komisji o przeciętnej budowie ciała zajęła miejsce na przeznaczonym dla siebie krześle, ono uznało, że nie zniesie gęstniejącej atmosfery napięcia i wytężonych godzin intelektualnej pracy osób zdających, od której również stężeje atmosfera Sali egzaminacyjnej, więc odmówiło oczekiwanego i zwyczajowego posłuszeństwa… załamało się, niezdolne podtrzymać ciężaru ani siedzącej na nim egzaminatorki, ani napięcia. I w tym momencie sukces! Cel przedmiotu użytkowego posiadającego cztery nogi, siedzisko i oparcie zwanego popularnie krzesłem został osiągnięty. Zmienił on miejsce pobytu, nie mogąc pełnić funkcji, dla której powstał oraz momentalnie rozluźnił swoim załamaniem napięcie panujące w Sali. Zdający wybuchneli niepowstrzymanym śmiechem, a biedna egzaminatorka otrzymała nowe krzesło, na którym ostrożnie usiadła. Wymieniony mebel spełnił swoją funkcję wzorowo i w brew obawą nie uległ presji przebiegającego egzaminu maturalnego z matematyki, lecz za jego przykładem nie poszła druga z członków trzyosobowej komisji, jej kondycja psychofizyczna również okazała się odrobinę zbyt słaba do spełnienia powierzonego zadania: czuwania nad bezpieczeństwem zdających. W konsekwencji pojawili się ludzie w białych fartuchach, bynajmniej nie kucharskich i nagle osłabioną egzaminatorkę zabrali ze sobą w celu przywrócenia jej do czasów rzeczywistych, z których postanowiła zrezygnować.
Powyższa sytuacja nie przydarzyła się na moim egzaminie, ale u koleżanki i kolegów, a ja zostałam później o niej poinformowana. OK., tym opisem odbiegłam trochę od tematu tego wpisu, tak więc do meritum powracając, a właściwie je rozpoczynając.
U mnie całość egzaminów przebiegła spokojnie, bez takich przygód. Żaden sprzęt się nie zbuntował. Nawet mój prywatny komputer tego nie zrobił, a jemu się to zdarza, gdyż pozwolono mi pisać egzamin na własnym sprzęcie. 04.05. Miałam prawdziwy maraton – dzień egzaminu z języka polskiego: najpierw od 9:00 podstawę, a później od 14:15 planowo do 18:45 rozszerzałam się w tej płaszczyźnie. Za radą swojej polonistki, która towarzyszyła nam przed każdym egzaminem pisemnym od godziny 8:00 do jego rozpoczęcia, jak i z własnego doświadczenia, najpierw zaczęłam pisać wypracowanie. Wybrałam temat pierwszy, czyli rozprawkę z motywem tęsknoty na podstawie Lalki" Prusa". Temat OK., dobrałam do niego grecki mit o Odyseuszu, jako tęsknoty bohatera za ojczyzną, gdyż tego dotyczył podany fragment "Lalki", a w przytoczeniu własnego zdania o tęsknocie, co do jej wartości budującej bądź osłabiającej człowieka, stwierdziłam, że to zależy od rodzaju tego uczucia i od człowieka, czasem nas buduje, jak w przykładach, a czasem nas rujnuje, choć w czasach obecnych to częściej widzimy, że tęsknota rujnuje.
Egzamin rozszerzony za to dotyczył napisania rozprawki z wątkiem poezji w tle, a dokładniej, tu coś dla Kuby – Ambuloceta, poezji a filozofii, lecz tak zostało to napisane, że nie byłam w stanie wyłonić z tekstu głównej jego myśli, więc wybrałam temat drugi TZN. porównywanie wierszy, których tematem była bieda. Stwierdziłam tam, że w wierszach jest więcej różnic, niż podobieństw, choć te również się pojawiają. Ogólnie mówiąc, to z rozszerzenia jestem zadowolona i ciekawi mnie ile uzyskam z niego procent. Na początku tego egzaminu powiedziałam do komisji, że będę siedziała do końca i jak wspominałam zaczęłam o 14:15, a skończyć miałam o 18:45. Myślicie, że byłam słowna i skończyłam 15 minut przed 19? Odpowiedź brzmi: nie. W rzeczywistości rozszerzenie, które tak właściwie zaczęłam pisać o 15, bo wcześniej próbowałam zrozumieć tekst o poezji a filozofii oraz zinterpretować dwa wiersze i z uśmiechem odezwałam się do komisji o 18:05:
_ Proszę Pani?
– tak?
– Mam dobrą wiadomość… skończyłam.
Drugiego dnia egzaminów: 07.05 niewyraźna mara przestała być marą, a stała się lekko przerażającą rzeczywistością rzucającą posępny cień na najbliższe godziny. Część matematyczną, ponoć królowej nauk, bo to właśnie o niej mówię, zdawałam w piśmie punktowym, bo na komputerze, jak dla mnie byłoby to niemożliwe. Z pośród 34 zadań, 25 było zamkniętych na A, B, C, D. Jestem z siebie dumna, bo zrobiłam wszystkie 25 zamkniętych zadań. Części byłam pewna, a część strzelałam, w sumie to większość, bo w całym arkuszu dużo było w tej części dziwnej geometrii, ale może coś z tego będzie.
Najbardziej ciekawa jestem jednak wyników egzaminu maturalnego pisemnego, który odbył się następnego dnia, czyli z języka angielskiego. Jestem pewna, że kilka zadań rozwiązałam dobrze. Matura z angielskiego składa się z trzech części i na nią jest mniej czasu, niż na pozostałe egzaminy. Zamiast czterech godzin, jakie przysługiwały mi dotychczas po wydłużeniu czasu, maksymalny czas wynosił trzy godziny lub nawet dwie i pół. W pierwszej części jest słuchanie, odpowiedzi: ABCD, lub wybiera prawda, fałsz, w drugiej części to zadania też raczej zamknięte, lecz na gramatykę, słownictwo ITP., trzecią i ostatnią częścią jest napisanie e-maila. Łącznie zadań było dziesięć: trzy ze słuchania, sześć gramatyczno-stylistycznych, na rozumienie tekstu i jedno zadanie z pisania. Pisanie dotyczyło uczestnictwa w kursie językowym: opisz miejsce, w którym jesteś/krajobraz, zalety tego kursu językowego, kwestie zakwaterowania na czas kursu oraz trudności jakie napotkałeś podczas kursu. W sumie to zadanie nie było takie złe. Opisałam jakoś ten krajobraz, lecz obawiam się, że potraktują to bardziej jako odniesienie, bo powiedziałam geograficznie gdzie się znajduję i wspomniałam, że miejscowość otoczona jest lasem i kilkoma jeziorami. Nie wykonałam jednego z tych czterech podpunktów, tego o problemach jakie napotkałeś podczas kursu, ale pozostałe wykonałam, tak więc, coś z tego będzie. Naprawdę jestem ciekawa wyniku procentowego z angielskiego.
Na koniec, tak kończę już, nie zamęczam was przydługim wywodem, odbyła się część ustna egzaminu dojrzałości. U mnie w Bydgoszczy przypadło to na tydzień po zakończeniu ostatniego egzaminu pisemnego: 15.05 ustny z języka angielskiego i 17.05 z języka polskiego. Z obydwu tych egzaminów jestem zadowolona, gdyż to jedyne egzaminy, których rezultat dostaje się popołudniu tego samego dnia. Tak więc: angielski 40%, a polski 95%. Na całej maturze progiem gwarantowanym, aby zdać jest 30%, nie licząc jak na razie rozszerzenia, które tego progu nie ma wcale.
Dodam jeszcze, że do całej matury podeszłam spokojnie, na zasadzie kolejnych kilku testów, które trzeba napisać i jakoś zdać. Bardziej się denerwowałam przed samym Majem, niż w jego trakcie. Obawiałam się tylko z angielskiego, lecz tu chodziło bardziej o to czy zdążę i okazało się, że mi się udało.
Odezwę się niebawem, w przeciągu dwóch następnych tygodni. Liczę na to, że jakoś skomentujecie otrzymany opis połowy Maja tego roku.
Teraz pozostaje mi już tylko czekać na wyniki owego egzaminu dojrzałości: 03.07.2018 i cieszyć się z wakacji.
Magda
Witajcie
Żyję, jak widać. Ogólnie u mnie wszystko nawet OK. Przyznaję się, brakowało mi wystarczających chęci, aby się tu pojawić, mimo, że może i miałabym o czym napisać. Hmm, tak w ogóle, to ktoś tu jeszcze zagląda i to czyta? Zdarza mi się mieć pod tym względem wątpliwości.
O tym co u mnie napiszę w innym wpisie już comming soon (jeszcze w tym tygodniu, możliwe, że w czwartek), a jak na razie jego z goła nieco inne meritum.
Ten utworek, którym chcę się z wami podzielić, jak wskazuję tytuł wpisu, został przeze mnie na nowo odkryty w ostatnią Niedzielę. Piszę ponownie odkryty, bo jego tekst wydaje mi się być znajomy, chyba osoba pokroju Dawida (Paupera) kiedyś mi go pokazywała. Prócz tekstu zamieszczam jeszcze w plikach udostępnionych mp3, do którego również zapraszam.
O pracy spawacza z przymrużeniem oka opowiadają T-raperzy z nad Wisły. Jak wam się podoba?
Mnie osobiście urzekły niektóre momenty, zapewne poznacie o jakich dwóch mówię.
Standardowo życzę wam, aby na waszych ustach zagościł uśmiech po zapoznaniu się z poniższym tekstem i ewentualnie udostępnioną wersją mp3.
Na zakończenie wspomnę jeszcze, że ciekawa jestem waszych wszelkich opinii, reakcji na ten twór, więc zachęcam do podzielenia się nimi ze mną w komentarzach.
Spawanie. Łączenie głównie metali poprzez łączenie stopionych elementów z dodawaniem, lub bez dodawania spoiwa.
Wyróżniamy: spawanie elektryczne, gazowe, elektrożużlowe, termitowe, laserowe.
1.
Praca spawacza mnie przeistacza, z piórka na wietrze w lodołamacza.
Gdy ściskam w dłoni pręt spawalniczy, wtedy nie umiem myśleć o niczym.
Jak tylko trwale łączyć metale – spawam na oślep w obłędnym szale:
stale, żelaza, chromy, tytany – ten dar od niebios został mi dany.
Na miejsce pracy wybrałem stocznie, lecz przyszło stocznie rzucić niezwłocznie.
A to za sprawą niewinnej wpadki, gdy zespawałem ze sobą statki.
Wpadka znalazła miejsce w papierach, więc umów ze mną nikt nie zawiera.
I ludzi dobrych teraz wciąż proszę, bym mógł zespawać coś choć za grosze.
Ref.
Bo dla mnie nie wiedzieć czemu, wolność ma zapach acetylenu.
Powstałe z karbidu gazy, doprowadzają mnie do ekstazy.
Mistyczny łuk elektryczny działa jak napój energetyczny.
Spawanie to takie danie, które smakować mi nie przestanie.
2.
Gdy spod spawarki iskier kaskady, lecą jak gwiazdy, to nie ma rady.
Spawam, czy trzeba, czy też nie trzeba, na stałe stale ze sobą zgrzewam.
A gdy już wszystko wokół pospawam, wtedy usiądę i wzrok napawam.
Bo nic tak nerwów moich nie koi, jak widok spawu kochani moi.
Lecz moje spawy źródłem zabawy, nie są niestety dla mojej baby,
która mój panie wprost nie jest w stanie, pojąć jak bliskie jest mi spawanie.
Każdy kto tworzył wie o czym mowa, postęp ludzkości musi kosztować.
Że zaspawałem w windzie jej matkę, nazwałbym właśnie twórczym wypadkiem.
Ref.
Bo dla mnie nie wiedzieć czemu, wolność ma zapach acetylenu.
Powstałe z karbidu gazy, doprowadzają mnie do ekstazy.
Mistyczny łuk elektryczny działa jak napój energetyczny.
Spawanie to takie danie, które smakować mi nie przestanie.
Spawanie. Łączenie głównie metali poprzez łączenie stopionych elementów z dodawaniem, lub bez dodawania spoiwa.
Wyróżniamy: spawanie elektryczne, gazowe, elektrożużlowe, termitowe, laserowe.
Witajcie
Jako, że w miniony Piątek 09.02 w mojej szkole odbyła się studniówka prezentuję wam moje dzieło z tym
związane.
Stworzenie tego tworu zajęło mi ? godziny z Soboty, ale warto było poświęcić na to ten czas. Nie dość, że mnie osobiście, jako autorce podobał się ten tekst, to jeszcze zyskał uznanie nie tylko mojej klasy, wychowawcy, ale i całej zgromadzonej podczas balu maturalnego widowni, na którą składały się osoby około 25 uczniów i do 30 nauczycieli przedmiotowych oraz internackich i dyrekcji …
Tekst, który znajdziecie pod tymi wszystkimi zdaniami właściwie oddzielony opowiada o naszych zmaganiach z przedmiotami maturalnymi. Słowa zostały napisane pod melodię piosenki Maćka Maleńczuka "Ostatnia nocka", co jest bardziej znane z początkowych słów: "Boli mnie głowa i nie mogę spać".
Hmm, co tu jeszcze mogę napisać. Z tym tworem odbyły się trzy, tak dokładnie trzy próby. Efekt finalny możecie zobaczyć, jeżeli jesteście zainteresowani, a dodam, że warto to posłuchać, na fb Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego Numer 1 Dla Osób Niewidomych i Słabo Widzących Imienia Louisa Braille'a w Bydgoszczy (w skrócie PKOSW nr. 1 im/ L. Braille'a). Jakość może i nie jest najlepsza, ale biorąc pod uwagę niektóre filmiki, na które się natknęłam, to, to i tak jest w dobrej jakości. Nie wiem jako to będzie z wami, ale ja tekst z nagrania jestem w stanie zrozumieć, może to dlatego, że jestem jego autorem? To co jest na szkolnym fb jest tylko fragmentem, tak od połowy tekstu i niestety bez czwartej zwrotki, bo operator sprzętu wyciszył nam podkład, mylnie sądząc, że to już koniec, a wszyscy zaczęli klaskać, więc my już nie prezentowaliśmy ostatniej zwrotki, czego trochę żałuję, ale i tak uważam występ za udany.
Niech ktoś mi teraz powie, że nie da się przygotować programu artystycznego w tydzień. Można, a moja klasa to udowodniła, finalnie
przewyższając oczekiwania zgromadzonych gości. Teraz na poważnie, mimo wszystko nie polecam takiego rozwiązania.
OK., przerobiony przeze mnie tekst zamieszczam poniżej. Miłej lektury. Jestem ciekawa waszych komentarzy. Ahh, stwierdzenia jakie w nim się pojawiają są autentyczne, w szczególności mówię tutaj o początku tego utworu.
Już po północy i nie mogę spać,
na dziś oddaję z polskiego rozprawkę.
Napisać tekst – 250 słów,
Czasem to w cale nie jest takie łatwe.
Wokół mrok, mrok, mrok, a ja siedzę sam.
Liczba słów lekko się nie zgadza,
Ale ja już wiem, patent na to mam:
Tekst się powiększy, będzie może 2.
No i cóż, jak będzie źle,
to się poprawi. Poprawi się, co to jest?
Ostatnią dobę na naukę mam.
Kpi sobie ze mnie ta matematyka.
To chyba jakiś obcy język jest?
Logarytm, ciąg – wszystko mi się miesza.
Tylko noc, noc, noc, Znowu zadań stos,
Chyba o pomoc poproszę kolegę, no bo przecież on
Rozszerzenie ma.
Ajj! Pani profesor chyba znowu mnie obleje.
Ale cóż, jak będzie źle,
to się poprawi. Poprawi się, co to jest?
Boli mnie głowa i nie mogę spać,
Bo w tym tygodniu test z angielskiego.
Słówek do nauki bardzo dużo jest,
jak ja się mam nauczyć wszystkiego?
Siedzę dzień, noc, dzień próbuję uczyć się,
Lecz jak na razie marnie mi wychodzi.
Nie tylko słówka, gramatyki też,
Lecz ona średnio do mej głowy wchodzi.
Ale cóż, jak będzie źle,
to się poprawi. Poprawi się, co to jest?
Skończy się Maj, uśmiechniemy się,
Egzaminy w końcu za nami,
A wy w tej szkolę dalej męczcie się.
My na wakacje najdłuższe ruszamy!
W końcu pół, pół noc, wyniki już mam.
Tak cały miesiąc się obawiałem, no i co,
co, co? Zaraz dowiem się.
Drżącymi dłońmi rozrywam kopertę,
Oh nieee, znów przeżyć to?
To chyba zły sen?
Taaak! Bo wszyscy zdaliśmy!
Witajcie
Postanowiłam napisać wam jak wyglądał mój Wtorkowy dzień. Tamtego dnia dopisywał mi humor i jak wskazuję tytuł wpisu dzień zaliczyłam do udanych. Teraz mogę niemal z pewnością stwierdzić, że do miłych zaliczam ten mijający tydzień, choć jego jeszcze trochę zostało. W planach mam zamiar opisać jeszcze mój nieco nie typowy Czwartek i zrobię to w najbliższym czasie, chodzi mi tu o odstęp maksimum 48 godzin od momentu publikacji tego wpisu, aż do wspomnianego. Tyle z mojego pustosłownego, organizacyjnego gadania, już skupiam się na Wtorku.
Pomijam fakt, że tamtego dnia obudziłam się koło 06:50, co w internacie dla mnie znaczy porę śniadania i fakt, że powinnam być już ubrana na dole. Nie słyszałam nawet jak przyszła Pani o koło 06:30 i nas obudziła. Hmm, zaraz,
to wyglądało jakoś tak:
– dziewczyny? A co wy… Wstawać, śniadanie już jest. Szybko się ubierzcie i zejdźcie, tak?
Powiem tak, jak się obudziłam to przez chwile byłam zdziwiona i nie wiedziałam co się dzieję, lecz szybko oprzytomniałam i dostosowałam się razem z koleżanką do polecenia Pani. Pobiłam rekord. W okresie jesienno-zimowym zeszłego roku wstałam w internacie o 06:46.
Wtorek zawszę jest trochę fajniejszy od innych dni tygodnia, dlatego że to jedyny dzień, w którym mam do szkoły na 08:50, a nie na 8:00. Poranną godzinę wolnego spędziłam częściowo na nauce, a częściowo na słuchaniu muzyki. Mieliśmy mieć kartkówkę z wosu, więc wypadało coś sobie powtórzyć. Temat przeczytałam tydzień temu z trzy razy, ucząc się go, a we Wtorek dwa razy powtórzyłam i stwierdziłam, że coś tam wiem. Na kartkówce okazało się, że byłam jedną z trzech osób, która nauczyła się najlepiej, to znaczy na 4 z minusem.
Pierwsze lekcje minęły zwyczajnie, na języku angielskim dobre było to, że oddałam nauczycielce wypracowanie, jakie zadała nam na miniony weekend. Na wosie odbyła się wspomniana prze ze mnie wcześniej kartkówka i zaczęliśmy nowy temat, więc również zwyczajny przebieg lekcji, podobna zwyczajowość pojawiła się na przyrodzie o części geograficznej.
Ciekawy moment był podczas lekcji języka polskiego i to właśnie on był początkiem wejścia w doskonały humor. Zaczęliśmy omawiać lekturę "Przedwiośnie" i wspólnie stwierdziliśmy, że autor proponuje cztery alternatywne idee dla ustroju państwa polskiego po odzyskaniu przez nie niepodległości w roku 1918. Po tym wniosku Pani podeszła do tablicy i oświadczyła, że teraz ona zaprezentuje nam cztery sposoby na zdanie matury. Napisała coś na tablicy i ktoś z klasy przeczytał dla mnie na głos, więc usłyszałam: – PIWO. Wszystko napisane zostało wielkimi literami. Nauczycielka wyjaśniła swoją myśl:
P to pracowitość,
I to inteligencja,
W wiedza,
A O dowolna osoba z klasy miała coś zasugerować. Padło ogarnięcie, a potem optymizm. Bardziej spodobał się nam optymizm.
Zapamiętajcie: PIWO kluczem do wszelkich sukcesów, nie tylko na polu maturalnym.
To nas tak rozbawiło, że śmieliśmy się z tego przez ponad godzinę, więc na kolejnej lekcji zdziwiliśmy swoją postawą kolejnego nauczyciela.
– Co wy tacy dzisiaj głośni? Uspokójcie się. – Słowa niemal bez skuteczne. W zasadzie każdej osobie w klasie udzielał się powszechny wtedy dobry humor, który pozwolił zaprowadzić swobodną atmosferę na lekcji. Po wyjaśnieniu sytuacji nawet nauczycielka się krótko zaśmiała, słysząc o czterech rzeczach, które należy posiadać, jeśli się chcę zdać maturę.
Mieliśmy tak dobry nastrój, że nawet matematyka nam go całkowicie nie zniszczyła, choć ten osłabł. Tamtego dnia miałam bez przerwy sześć lekcji, a po nich godzinne okienko, więc dodatkowy aspekt potwierdzający miły przebieg dnia. Na ostatniej lekcji, czy też lekcjach, bo były ich dwie, miałam orientację przestrzenną. Właściwie odczuwam to jak godzinę, a nie dwie, ale OKEY. Zadanie jakie otrzymałam było proste i wykonywałam je wielokrotnie, ale oto jak można sobie urozmaicić niby prostą czynność:
Chodziło o to, abym poszła na dworzec główny PKP w Bydgoszczy i po dotarciu na odpowiedni peron wsiadła do pociągu, przeszła przez wagon i wysiadła. Banalne, nie? Ja zrobiłam to w sposób następujący: prawidłowo wsiadłam do pociągu i spytałam się instruktorki gdzie teraz, czy w prawo, czy w lewo. Usłyszałam, że tam gdzie chcę, więc poszłam w prawo. Otworzyłam drzwi, zrobiłam kilka kroków do środka wagonu i co? Okazało się, że weszłam do wagonu barowego. Wagon barowy? OKEY. trzeba tylko go przejść i wysiąść na końcu. Nic nie jest jednak aż takie proste.
Pomijam fakt, że pierwszy raz zdarzyło mi się przechodzić przez tego typu wagon. Przeszłam go i z myślą opuszczenia pociągu, znalazłam się za drzwiami warsu. Czy ta myśl była prorocza? Niestety nie, co stwierdziłam, gdy przebadałam najbliższe otoczenie laską. Owszem, znajdowało się tam jakieś obniżenie po prawej stronie i coś na kształt drzwi, ale to nie było to, czego szukałam. Według mojej oriętantki to wyglądało na coś w rodzaju wyjścia ewakuacyjnego. Chcąc nie chcąc zbliżyłam się do trzecich drzwi. Tym razem przecięłam wagon, który według oka Pani od orientacji wyglądał jak zaplecze warsu.
Wiecie, co się później stało? Pociąg raczył mnie wypuścić. Surprise. Hehehe. Stanęłam na peronie, poprawnie wysiadając z maszyny. Śmiałam się, że zrobiłam sobie i instruktorce wycieczkę po pociągu. Na koniec tego dnia dla relaksu poświęciłam czas na pisanie z kolegą.
Przyjemny i na początku lekko zwariowany dzień, prawda?
Pozdrawiam
Witajcie,
To, co chcę wam opowiedzieć wydarzyło się w Piątek i Niedzielę. W zasadzie, to ten wpis miał się pojawić wczorajszego dnia, no i zamiar nie zamienił się jednak w czyn. Wena była, a to już coś, lecz gorzej było z chęcią, co do przelania tych myśli na klawiaturę. Teraz już się rehabilituję.
Jakiś czas temu, przy okazji wyjazdów sportowych, zaobserwowałam trafność stwierdzenia zawartego w tytule tego postu. OK, no niech ona przejdzie już do konkretów, co takiego wydarzyło się w ostatnim czasie, że nadała właśnie taki tytuł?
Jak wspominałam w Piątek o godzinie 13:30 razem z trzema koleżankami i jednym kolegą udałam się na dworzec PKP w Bydgoszczy celem powrotu do domu. Kolega i jedna koleżanka to osoby widzące, a pozostałe dwie koleżanki nie. Szliśmy trochę szybkim marszem, bo nie wiedzieliśmy ile dokładnie mamy czasu do odjazdu pociągu. Później stwierdziłam, że nie był on bardzo męczący, aczkolwiek chciało mi się pić, a przy sobie akurat tego nie miałam. Pojawiła się sugestia, aby zjeść coś szybko na dworcu gdyby udało się nam dotrzeć przed czasem. Cała ekipa była bez obiadu, którego nie zdążyliśmy zjeść. W perspektywie mieliśmy na uwadze dwa pociągi. Jeden odjeżdżał o 14:04, a drugi o 14:32. Dzięki szybkiemu marszowi na dworzec dotarliśmy koło 14, dodam, że aby się dostać na dworzec należy pojechać jednym z dwóch tramwajów. Wchodzimy do budynku dworca i słyszymy komunikat z głośników: pociąg z Wrocławia do Gdyni, planowy przyjazd godzina – 14:32, przyjedzie z opóźnieniem około 100 minut. Opóźnienie może ulec zmianie.
Powstała nerwowa atmosfera, przypominam, że było koło 14, a inny pociąg do Gdyni odjeżdżał o 14:04. Z racji braku czasu uznaliśmy, że bilety zakupimy u konduktora już w pociągu, gdy będzie sprawdzał bilety. Znów dzięki szybkiemu marszowi dotarliśmy do odpowiedniego pociągu i kiedy do niego już wsiedliśmy, to czekaliśmy jeszcze może dwie minuty.
Dziś się śmieję, że wyjazd w Piątek do domu można określić tytułem bodajrze filmu: "Speed. Niebezpieczna szybkość".
Nasz pociąg jechał albo z Krakowa, albo z Katowic. Później dowiedziałam się, że ten z Wrocławia finalnie miał około 240 minut opóźnienia. Okazało się, że powodem tego stanu rzeczy był silny wiatr, który znów przeszedł w nocy z Czwartku na Piątek przez nasz kraj.
Dalsza Piątkowa podróż minęła bez atrakcji. Hmm, no chyba, że za atrakcję uznamy próbę poczęstowania Pani konduktor chipsami przedsięwziętą przez koleżankę. Pani grzecznie odmówiła i w czwórkę się zaśmiałyśmy z pomysłu koleżanki. Pisząc w czwórkę mam na myśli siebie, Panią konduktor, koleżankę częstującą i jej przyjaciółkę.
XD.
W Niedzielę, podczas powrotu okazało się, że pociąg postanowił zmienić peron, na który wjedzie i zamiast wjechać na 4, stanął na 3. Trochę się niepokoiłam, bo koleżanek, z którymi jechałam w Piątek jeszcze nie było w pociągu, a akurat one kupowały bilety, ale zdążyły przyjść przed odjazdem. Siedzimy, gadamy, czasem się śmiejemy, podróż mija spokojnie. Hmm, czy ja już wspominałam, że nie ma podróży bez przygody? Tym razem nasza wczorajsza zamiast potrwać 2 godziny całościowo trwała 3. Chcecie znać powód? OK. Zdarzył się nam przymusowy postój między Tczewem a Laskowicami Pomorskimi, około 30 minut drogi od Bydgoszczy. Jadący przed nami skład regionalny zatrzymał się na jednotorowym odcinku z powodu awarii. Po 6-dziesięciu minutach awarie usunięto, a my mogliśmy ruszyć dalej.
To koniec moich przygód? Oczywiście, że nie.
Wysiadamy z pociągu w Bydgoszczy i idąc po peronie, chcieliśmy trafić do tunelu, lecz po połowie drogi okazało się, że idziemy w złą stronę. Pomógł nam jakiś pan i poprowadził nas do tunelu. Schodząc po schodach usłyszałam męski śmiech i słowa:: – Prowadził ślepy kulawego. – To mówił ten Pan, który nam pomógł i okazało się, że on jest niewidomy. Przy kasach spotkałyśmy się z tym samym kolegą, który nam pomógł w Piątek. Dzięki jego pomocy i orientacji w przestrzeni koleżanki uniknęłyśmy autobusowej przejarzczki po Bydgoszczy. Wszystko przez kierowcę. Tak, okropny niewidomek zwala winę na kierowcę autobusu. A no zwala, ale dlatego, że zamiast wysiąść na 4 przystanku, my musiałyśmy to zrobić już na 2. Kierowca postanowił minąć dwa przystanki, zignorował je. Aż koleżanka zapytała się ludzi w autobusie, czy to na pewno jest interesująca nas linia. Okazało się, że linia była dobra, tylko kierowca nie koniecznie.
🙂
I tak właśnie zamiast wracać w 2 godziny, wróciłyśmy w 3. Fajnie, nie?
Ciekawe, co mi się przydarzy w Piątek? W Piątek wszystko wskazuję na to, że wrócę całkiem sama do domu, to znaczy będę asekurowana w drodze od szkoły na dworzec i z dworca w Gdyni do domu, ale pamiętajcie, że nie ma podróży bez przygody, a nawet jeśli się zdarzy to jest ona wyłącznie wyjątkiem potwierdzającym tą tezę.
🙂
W najbliższym czasie poinformuję was o przebiegu mojej podróży w 13.10. Zaraz, to jest Piątek 13?
Pozdrawiam
MR
Witajcie
dziś chcę dać wam powód do uśmiechu, dlatego aktualizuję tego bloga i kategorię, do której dawno nic nie wstawiałam.
Prezentuję listę stworzoną przez internautów, którą kiedyś znalazłam na stronie- WWW.nonsensopedia.pl/
Polska encyklopedia humoru.
Tym, co strony nie znają polecam się z nią zapoznać. Możliwe, że opublikuję tu coś jeszcze z jej treści, a na razie szkoła z dużym przymrużeniem oka. Wszelkie komentarze mile widziane.
Miłej lektury i jak zawszę uśmiechu w trakcie czytania.
Ucz się, ucz – nauka to potęgi klucz!
Klucze dostaniesz – woźnym zostaniesz!
Cymbałów tu było wielu, ale wszyscy bledli przy nauczycielu
Szkoła – Telewizja
Szkoła – Świat według Kiepskich,
Nauczyciele – Psy,
Przedszkole – Happy Tree Friends,
Przyroda – Przyjaciele z Zielonego Lasu,
Geografia – National Geographic,
Biologia – Kości,
Chemia – Brainiac,
Matematyka – Wzór,
Geometria – Koło Fortuny,
Technika – Jak to jest zrobione?,
Fizyka – Mali Einsteini,
Informatyka – Szklana pułapka,
Religia – Pasja,
Język angielski – Bitwa o Anglię,
Wycieczka do innego miasta – Idiota za granicą,
Język polski – Kocham Cię, Polsko!,
Język niemiecki – Halo Hans!,
Język hiszpański – Argentyńskie seriale,
Język francuski – 'Allo 'Allo!,
Historia – Sensacje XX wieku,
Muzyka – Jaka to melodia,
Sprawdzian – Milionerzy,
Plastyka – Poszukiwany, poszukiwana,
WOK – Pegaz,
Podstawy przedsiębiorczości – Jak ugryźć 10 milionów,
Medycyna – Dr Mouse,
PO – Maszeruj albo giń,
WF – Galactik Football,
Wychowanie do życia w rodzinie – Świat według Bundych,
Lekcja wychowawcza – Rozmowy w toku,
Jedzenie w stołówce – O krok od śmierci,
Przerwa – 997,
Kolejka do sklepiku – Gala boksu zawodowego,
Test – Strzał w 10,
Test poprawkowy – Stawka większa niż życie,
Odpowiadanie przy tablicy – Gra w ciemno,
Wycieczka szkolna – Ostry dyżur,
Wagary – Ucieczka z Alcatraz,
Uczeń na dywaniku u dyrektora – Twarzą w twarz,
Odpyskowanie dyrektorowi – Szalona odwaga,
Oddawanie sprawdzianów – Jedynaczka,
Uwaga w dzienniku – Zabójcza broń,
Wywiadówka – Z Archiwum X,
Powrót ojca z wywiadówki – Wejście Smoka,
Apel szkolny – Jackass,
Praca domowa – Mission Impossible,
Randkowanie na korytarzu – M jak miłość,
Spóźnienie – Kwadrans po ósmej,
Usprawiedliwienia i zwolnienia – Harry Potter i Insygnia Śmierci,
Odpytywanie – Dlaczego ja?,
Wypadek w szkole – Daleko od noszy,
Kujon – Eureka ja to wiem!,
Prymus – Jestem legendą,
Samorząd uczniowski – Teraz my!,
Nowa w klasie – Brzydula,
Nowy w klasie – E.T.,
Pierwsza ławka – Skazany na śmierć,
Ostatnia ławka – Róbta, co chceta,
Przerwa – Disco Relax,
Pan konserwator – MacGyver,
Dyrekcja – JAG: Wojskowe Biuro Śledcze,
Woźny – Strażnik Teksasu,
Pani ze świetlicy – Na Celowniku,
Nauczyciel dyżurujący – Terminator,
Pracownicy szkoły – Rodzina zastępcza,
Pedagog – Sędzia Anna Maria Wesołowska,
Higienistka – Na dobre i na złe,
Pierwszoklasiści – Piła (film),
Pokój nauczycielski – Planeta Małp,
Rada pedagogiczna – Rodzina Adamsów,
Korytarz w szkole – Ulica Sezamkowa,
Toaleta – Stalker,
Szatnia – Harry Potter i komnata tajemnic,
Automat – Kawa czy herbata,
Szkolna gazetka – Sprawa dla reportera,
Strajk nauczycieli – Terminator 3: Bunt maszyn,
Nastoletnia Ciąża – Majka,
Droga do szkoły – Wipeout – Wymiatacze,
Powrót do domu – Zmierzch,
Zakończenie szkoły – Barwy szczęścia,
Zastępstwo – Oszukać przeznaczenie,
Woźna – Rambo,
Szatnia Dziewczyn – Klub szalonych dziewic,
Zajęcia wyrównawcze z dyslektykami – Pop-corn TV,
Zgłaszanie Nieprzygotowania – Teraz Albo Nigdy!,
Przechodzenie Szkolnym Korytarzem – Jurassic Park,
Korektywa – Hole In The Wall, Wipe Out,
Dyskoteka Szkolna – Got To Dance: Tylko Taniec,
Stołówka – Kuchenne rewolucje,
Gimnazjum – Dom woskowych ciał,
Uczeń idący do odpowiedzi – Zielona mila,
Trudna praca domowa na następny dzień – Śmierć nadejdzie jutro,
Koncert szkolny – X Factor,
Rozgrywki piłkarskie o puchar dyrektora – Champions League,
Sprawdzian przed sobotą – Byle do Jutra,
Sprawdzian przed wakacjami – Byle do Jutra 2,
Powrót po wakacjach – Silent Hill,
Donosiciele – Sprawa się rypła,
2 dniowa wycieczka – Zaginiony w Akcji,
Z kolegami przy rowerach – Top Gear,
Nauczyciel na dyżurze – 07 Zgłoś się!,
Sprawdzanie frekwencji na koniec roku – Rosyjska ruletka,
Poprawka na koniec roku – Va banque,
Zmiana oceny w dzienniku bez wiedzy nauczyciela – Wpół do Śmierci,
Poprawa oceny sprzed kilku tygodni..też bez wiedzy nauczyciela – Powrót do Przyszłości,
Przemycanie Tigera do autobusu na wycieczce – Plan Doskonały,
Spóźnienie na lekcję o minutę – Speed:Niebezpieczna szybkość,
Szpiedzy,przeważnie dwójka która siedzi w ławce przy biurku i paczy na dziennik – Miami Vice,
Złodziej rowerów spod stojaka – 60 Sekund,
Konkursy dla uczniów – Miliard w rozumie,
Zostawanie w tej samej klasie – Dzień świstaka,
Szkolny kabaret – Familiada, Kabaretowy Klub Dwójki,