Kategorie
codzienna szarość, czyli życie zwykłej nastolatki Uśmiech proszę.

Zwariowanie-przyjemny Wtorek.

Witajcie
Postanowiłam napisać wam jak wyglądał mój Wtorkowy dzień. Tamtego dnia dopisywał mi humor i jak wskazuję tytuł wpisu dzień zaliczyłam do udanych. Teraz mogę niemal z pewnością stwierdzić, że do miłych zaliczam ten mijający tydzień, choć jego jeszcze trochę zostało. W planach mam zamiar opisać jeszcze mój nieco nie typowy Czwartek i zrobię to w najbliższym czasie, chodzi mi tu o odstęp maksimum 48 godzin od momentu publikacji tego wpisu, aż do wspomnianego. Tyle z mojego pustosłownego, organizacyjnego gadania, już skupiam się na Wtorku.
Pomijam fakt, że tamtego dnia obudziłam się koło 06:50, co w internacie dla mnie znaczy porę śniadania i fakt, że powinnam być już ubrana na dole. Nie słyszałam nawet jak przyszła Pani o koło 06:30 i nas obudziła. Hmm, zaraz,
to wyglądało jakoś tak:
– dziewczyny? A co wy… Wstawać, śniadanie już jest. Szybko się ubierzcie i zejdźcie, tak?
Powiem tak, jak się obudziłam to przez chwile byłam zdziwiona i nie wiedziałam co się dzieję, lecz szybko oprzytomniałam i dostosowałam się razem z koleżanką do polecenia Pani. Pobiłam rekord. W okresie jesienno-zimowym zeszłego roku wstałam w internacie o 06:46.
Wtorek zawszę jest trochę fajniejszy od innych dni tygodnia, dlatego że to jedyny dzień, w którym mam do szkoły na 08:50, a nie na 8:00. Poranną godzinę wolnego spędziłam częściowo na nauce, a częściowo na słuchaniu muzyki. Mieliśmy mieć kartkówkę z wosu, więc wypadało coś sobie powtórzyć. Temat przeczytałam tydzień temu z trzy razy, ucząc się go, a we Wtorek dwa razy powtórzyłam i stwierdziłam, że coś tam wiem. Na kartkówce okazało się, że byłam jedną z trzech osób, która nauczyła się najlepiej, to znaczy na 4 z minusem.
Pierwsze lekcje minęły zwyczajnie, na języku angielskim dobre było to, że oddałam nauczycielce wypracowanie, jakie zadała nam na miniony weekend. Na wosie odbyła się wspomniana prze ze mnie wcześniej kartkówka i zaczęliśmy nowy temat, więc również zwyczajny przebieg lekcji, podobna zwyczajowość pojawiła się na przyrodzie o części geograficznej.
Ciekawy moment był podczas lekcji języka polskiego i to właśnie on był początkiem wejścia w doskonały humor. Zaczęliśmy omawiać lekturę "Przedwiośnie" i wspólnie stwierdziliśmy, że autor proponuje cztery alternatywne idee dla ustroju państwa polskiego po odzyskaniu przez nie niepodległości w roku 1918. Po tym wniosku Pani podeszła do tablicy i oświadczyła, że teraz ona zaprezentuje nam cztery sposoby na zdanie matury. Napisała coś na tablicy i ktoś z klasy przeczytał dla mnie na głos, więc usłyszałam: – PIWO. Wszystko napisane zostało wielkimi literami. Nauczycielka wyjaśniła swoją myśl:
P to pracowitość,
I to inteligencja,
W wiedza,
A O dowolna osoba z klasy miała coś zasugerować. Padło ogarnięcie, a potem optymizm. Bardziej spodobał się nam optymizm.
Zapamiętajcie: PIWO kluczem do wszelkich sukcesów, nie tylko na polu maturalnym.
To nas tak rozbawiło, że śmieliśmy się z tego przez ponad godzinę, więc na kolejnej lekcji zdziwiliśmy swoją postawą kolejnego nauczyciela.
– Co wy tacy dzisiaj głośni? Uspokójcie się. – Słowa niemal bez skuteczne. W zasadzie każdej osobie w klasie udzielał się powszechny wtedy dobry humor, który pozwolił zaprowadzić swobodną atmosferę na lekcji. Po wyjaśnieniu sytuacji nawet nauczycielka się krótko zaśmiała, słysząc o czterech rzeczach, które należy posiadać, jeśli się chcę zdać maturę.
Mieliśmy tak dobry nastrój, że nawet matematyka nam go całkowicie nie zniszczyła, choć ten osłabł. Tamtego dnia miałam bez przerwy sześć lekcji, a po nich godzinne okienko, więc dodatkowy aspekt potwierdzający miły przebieg dnia. Na ostatniej lekcji, czy też lekcjach, bo były ich dwie, miałam orientację przestrzenną. Właściwie odczuwam to jak godzinę, a nie dwie, ale OKEY. Zadanie jakie otrzymałam było proste i wykonywałam je wielokrotnie, ale oto jak można sobie urozmaicić niby prostą czynność:
Chodziło o to, abym poszła na dworzec główny PKP w Bydgoszczy i po dotarciu na odpowiedni peron wsiadła do pociągu, przeszła przez wagon i wysiadła. Banalne, nie? Ja zrobiłam to w sposób następujący: prawidłowo wsiadłam do pociągu i spytałam się instruktorki gdzie teraz, czy w prawo, czy w lewo. Usłyszałam, że tam gdzie chcę, więc poszłam w prawo. Otworzyłam drzwi, zrobiłam kilka kroków do środka wagonu i co? Okazało się, że weszłam do wagonu barowego. Wagon barowy? OKEY. trzeba tylko go przejść i wysiąść na końcu. Nic nie jest jednak aż takie proste.
Pomijam fakt, że pierwszy raz zdarzyło mi się przechodzić przez tego typu wagon. Przeszłam go i z myślą opuszczenia pociągu, znalazłam się za drzwiami warsu. Czy ta myśl była prorocza? Niestety nie, co stwierdziłam, gdy przebadałam najbliższe otoczenie laską. Owszem, znajdowało się tam jakieś obniżenie po prawej stronie i coś na kształt drzwi, ale to nie było to, czego szukałam. Według mojej oriętantki to wyglądało na coś w rodzaju wyjścia ewakuacyjnego. Chcąc nie chcąc zbliżyłam się do trzecich drzwi. Tym razem przecięłam wagon, który według oka Pani od orientacji wyglądał jak zaplecze warsu.
Wiecie, co się później stało? Pociąg raczył mnie wypuścić. Surprise. Hehehe. Stanęłam na peronie, poprawnie wysiadając z maszyny. Śmiałam się, że zrobiłam sobie i instruktorce wycieczkę po pociągu. Na koniec tego dnia dla relaksu poświęciłam czas na pisanie z kolegą.
Przyjemny i na początku lekko zwariowany dzień, prawda?

Pozdrawiam

Kategorie
codzienna szarość, czyli życie zwykłej nastolatki Uśmiech proszę.

Nie ma podróży bez przygód.

Witajcie,
To, co chcę wam opowiedzieć wydarzyło się w Piątek i Niedzielę. W zasadzie, to ten wpis miał się pojawić wczorajszego dnia, no i zamiar nie zamienił się jednak w czyn. Wena była, a to już coś, lecz gorzej było z chęcią, co do przelania tych myśli na klawiaturę. Teraz już się rehabilituję.
Jakiś czas temu, przy okazji wyjazdów sportowych, zaobserwowałam trafność stwierdzenia zawartego w tytule tego postu. OK, no niech ona przejdzie już do konkretów, co takiego wydarzyło się w ostatnim czasie, że nadała właśnie taki tytuł?
Jak wspominałam w Piątek o godzinie 13:30 razem z trzema koleżankami i jednym kolegą udałam się na dworzec PKP w Bydgoszczy celem powrotu do domu. Kolega i jedna koleżanka to osoby widzące, a pozostałe dwie koleżanki nie. Szliśmy trochę szybkim marszem, bo nie wiedzieliśmy ile dokładnie mamy czasu do odjazdu pociągu. Później stwierdziłam, że nie był on bardzo męczący, aczkolwiek chciało mi się pić, a przy sobie akurat tego nie miałam. Pojawiła się sugestia, aby zjeść coś szybko na dworcu gdyby udało się nam dotrzeć przed czasem. Cała ekipa była bez obiadu, którego nie zdążyliśmy zjeść. W perspektywie mieliśmy na uwadze dwa pociągi. Jeden odjeżdżał o 14:04, a drugi o 14:32. Dzięki szybkiemu marszowi na dworzec dotarliśmy koło 14, dodam, że aby się dostać na dworzec należy pojechać jednym z dwóch tramwajów. Wchodzimy do budynku dworca i słyszymy komunikat z głośników: pociąg z Wrocławia do Gdyni, planowy przyjazd godzina – 14:32, przyjedzie z opóźnieniem około 100 minut. Opóźnienie może ulec zmianie.
Powstała nerwowa atmosfera, przypominam, że było koło 14, a inny pociąg do Gdyni odjeżdżał o 14:04. Z racji braku czasu uznaliśmy, że bilety zakupimy u konduktora już w pociągu, gdy będzie sprawdzał bilety. Znów dzięki szybkiemu marszowi dotarliśmy do odpowiedniego pociągu i kiedy do niego już wsiedliśmy, to czekaliśmy jeszcze może dwie minuty.
Dziś się śmieję, że wyjazd w Piątek do domu można określić tytułem bodajrze filmu: "Speed. Niebezpieczna szybkość".
Nasz pociąg jechał albo z Krakowa, albo z Katowic. Później dowiedziałam się, że ten z Wrocławia finalnie miał około 240 minut opóźnienia. Okazało się, że powodem tego stanu rzeczy był silny wiatr, który znów przeszedł w nocy z Czwartku na Piątek przez nasz kraj.
Dalsza Piątkowa podróż minęła bez atrakcji. Hmm, no chyba, że za atrakcję uznamy próbę poczęstowania Pani konduktor chipsami przedsięwziętą przez koleżankę. Pani grzecznie odmówiła i w czwórkę się zaśmiałyśmy z pomysłu koleżanki. Pisząc w czwórkę mam na myśli siebie, Panią konduktor, koleżankę częstującą i jej przyjaciółkę.
XD.
W Niedzielę, podczas powrotu okazało się, że pociąg postanowił zmienić peron, na który wjedzie i zamiast wjechać na 4, stanął na 3. Trochę się niepokoiłam, bo koleżanek, z którymi jechałam w Piątek jeszcze nie było w pociągu, a akurat one kupowały bilety, ale zdążyły przyjść przed odjazdem. Siedzimy, gadamy, czasem się śmiejemy, podróż mija spokojnie. Hmm, czy ja już wspominałam, że nie ma podróży bez przygody? Tym razem nasza wczorajsza zamiast potrwać 2 godziny całościowo trwała 3. Chcecie znać powód? OK. Zdarzył się nam przymusowy postój między Tczewem a Laskowicami Pomorskimi, około 30 minut drogi od Bydgoszczy. Jadący przed nami skład regionalny zatrzymał się na jednotorowym odcinku z powodu awarii. Po 6-dziesięciu minutach awarie usunięto, a my mogliśmy ruszyć dalej.
To koniec moich przygód? Oczywiście, że nie.
Wysiadamy z pociągu w Bydgoszczy i idąc po peronie, chcieliśmy trafić do tunelu, lecz po połowie drogi okazało się, że idziemy w złą stronę. Pomógł nam jakiś pan i poprowadził nas do tunelu. Schodząc po schodach usłyszałam męski śmiech i słowa:: – Prowadził ślepy kulawego. – To mówił ten Pan, który nam pomógł i okazało się, że on jest niewidomy. Przy kasach spotkałyśmy się z tym samym kolegą, który nam pomógł w Piątek. Dzięki jego pomocy i orientacji w przestrzeni koleżanki uniknęłyśmy autobusowej przejarzczki po Bydgoszczy. Wszystko przez kierowcę. Tak, okropny niewidomek zwala winę na kierowcę autobusu. A no zwala, ale dlatego, że zamiast wysiąść na 4 przystanku, my musiałyśmy to zrobić już na 2. Kierowca postanowił minąć dwa przystanki, zignorował je. Aż koleżanka zapytała się ludzi w autobusie, czy to na pewno jest interesująca nas linia. Okazało się, że linia była dobra, tylko kierowca nie koniecznie.
🙂
I tak właśnie zamiast wracać w 2 godziny, wróciłyśmy w 3. Fajnie, nie?
Ciekawe, co mi się przydarzy w Piątek? W Piątek wszystko wskazuję na to, że wrócę całkiem sama do domu, to znaczy będę asekurowana w drodze od szkoły na dworzec i z dworca w Gdyni do domu, ale pamiętajcie, że nie ma podróży bez przygody, a nawet jeśli się zdarzy to jest ona wyłącznie wyjątkiem potwierdzającym tą tezę.
🙂
W najbliższym czasie poinformuję was o przebiegu mojej podróży w 13.10. Zaraz, to jest Piątek 13?
Pozdrawiam
MR

Kategorie
codzienna szarość, czyli życie zwykłej nastolatki

O ostatnio spędzonym czasię słów kilka, OK, więcej niż kilka.

Witajcie
Przychodzę do was z ostatnimi dniami. Coś się tam działo i stwierdziłam, że napiszę parę słów od siebie. Już od kilku dni chodzi mi po głowie aktualizacja tego bloga, ale jakoś nie miałam pomysłu, co tu wstawić, nie było go aż do teraz. Może lektura tego, co się u mnie działo nie jest jakoś specjalnie zajmująca, ale postaram się was bardzo tym nie zanudzić. Kolejność tego wpisu będzie następująca: od wydarzeń dzisiejszych po te dawniejsze.
OKEY. kończę marudzić i przechodzę do właściwej treści wpisu. 🙂
Uznałam, że wystarczy mi siedzenia w domu i spacerów po dobrze znanym terenie okolicy, więc dzisiaj razem z mamą wybrałam się na spacer do Sopotu. Do wspomnianego miasta pojechałam autobusem pośpiesznym, czyli takim, który nie zatrzymuje się na wszystkich przystankach, a jego kurs jest dalekobieżny. Podróż, choć trochę mi się dłużyła i stwierdziłam, że szybciej byłoby Szybką Koleją Podmiejską (SKM), minęła spokojnie i zwyczajnie. Do Sopotu dotarłyśmy jakoś koło 13 i z dworca skierowałyśmy się na popularną aleję Monte Cassino, inaczej zwaną monciakiem. Aby wejść na molo trzeba zapłacić, ale osoba niewidoma z przewodnikiem nie płaci. Pomost miał kilka poziomów, to znaczy, że szło się prosto, co jakiś czas pojawiało się kilka stopni prowadzących na niższy poziom. Ja byłam na trzech takich poziomach. Kiedy szłam po pierwszym, mnie i mamę zaczepiła kobieta z ofertą przepłynięcia się łodziom motorową. Po uzyskaniu informacji o cenie, podziękowałyśmy. Od jednej osoby cena przepłynięcia się taką łodziom w czasie 12 minut wynosiła 40 złotych. Jak dla mnie jest to trochę zbyt dużo, ale rozumiem, że muszą na czymś zarabiać. W zasadzie na
pomoście nie było niczego ciekawego, więc po przejściu tych trzech pomostów wróciłyśmy się i wyszłyśmy z terenu monciaka. Przejście tych trzech poziomów i zrobienie kilku zdjęć zajęło nam coś koło godziny, a jako że mój przewodnik był głodny, a w domu miałyśmy przygotowany obiat, wróciłyśmy do Gdyni, lecz tym razem Szybką Koleją Miejską. Dawno, bardzo dawno nie jechałam SKM z kierunku Gdańska do Gdyni. Miałam rację, szybciej było kolejką niż autobusem. Zanim jednak wsiadłyśmy do swojej kolejki w przejściu do peronu minęliśmy Filipa Chajzera. Jeżeli ktoś go nie kojarzy, to popularny dziennikarz i prezenter telewizyjny. Później słyszałam przez chwilę jego głos, kiedy rozmawiał przez telefon komórkowy i przekonałam się, że to naprawdę był on.
Dzisiejszego dnia byłam jeszcze z mamą w sklepie na małych zakupach i w ogóle to ten dzień, jak i wczorajszy jakoś tak mi szybko leci. Na przykład wczoraj cały czas myślałam, że jest Poniedziałek, nie pytajcie, dlaczego, jakoś tak mi się wbiło mylne przekonanie. Wczoraj, w Niedzielę, a nie w Poniedziałek, odwiedziła mnie jeszcze siostra ze swoim chłopakiem, więc spędziłam miło z nimi czas.
Co do wcześniejszych dni, to trochę, mówiąc kolokwialnie, szperałam w Internecie, a w Piątkowy oraz Sobotni wieczór oglądałam z mamą transmisję festiwalu z Sopotu pod nazwą: "Top of the top festiwal Sopot 2017". Pierwszy dzień był moim zdaniem słaby. Festiwal odbył się w sopockiej Operze Leśnej. Ludzie siedzieli na krzesłach i co jakiś czas podśpiewywali piosenki z artystami na scenie, ale prawie w cale się nie ruszali, nie było widać, że się bawią. Nie wiem, co było tego powodem. Dodam dla uzupełnienia, że pierwszego, Piątkowego wieczoru motywem przewodnim była miłość. Drugiego dnia w Sobotę, już było o wiele lepiej. Tamten wieczór poświęcono piosenką do tańca i o tańcu, więc ludzie się bawili i w ogóle lepsi byli prowadzący, ogólnie lepiej to wyglądało. Jednym z prowadzących Sobotni wieczór pod hasłem "#I dance" był właśnie
Filip Chajzer, a akurat on fajnie prowadzi.
Dowiedziałam się też, że jeden z artystów muzycznych, którego bardzo polubiłam, przy okazji festiwalu w Sopocie był też w Gdyni, ale jak zawszę, dowiedziałam się za późno. A wcześniej myślałam o skontaktowaniu się jakoś z jego managerem, aby spytać, czy nie mogłabym się spotkać z tą osobą. Ehh. Wystarczył jeden telefon, a mogłam spotkać się z tym artystą w Gdyni, którą nawet odwiedził prywatnie. Moje głupie myślenie. Pomyślałam, że owa artystka, bo była to kobieta, nie będzie miała czasu, aby się ze mną spotkać. Okazało się zupełnie inaczej. Muszę się nauczyć korzystać z chwili, być bardziej odważna, a nie rezygnować, odpuszczać sobie, tym bardziej, że na spotkaniu z tą artystką mi zależy, a wiem, że prędko do tego nie dojdzie. Już kiedyś miałam propozycję nauki gry na gitarze, kiedy ktoś usłyszał jak śpiewam, lecz ja powiedziałam, że się zastanowię i okazja przepadła. Teraz, po czasie, oczywiście tego żałuję.
Czy chciałam tu napisać coś jeszcze? W tamtym tygodniu byłam też kilka razy na spacerze z mamą i psem. Jutro idę do fryzjera, a w Środę do endokrynologa, to lekarz zajmujący się tarczycą.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam swoją pisaniną. Znów się rozpisałam, ale ja już tak mam, że nic się takiego nie dzieję, a jak już
dzieję się coś, co można by opisać, to zbiera się tego tyle, że wpis wychodzi długi, za co przepraszam, ale będziecie musieli się do tego przyzwyczaić i mam nadzieję, że Elten przetrwa to moje rozpisywanie się.
🙂
Na koniec, już naprawdę na koniec dodam, że mimo lekkiego żalu i przysłowiowego "plucia sobie w brodę", że jednak nie udało mi się zrealizować prywatnego spotkania z tą artystką, mam stabilny, a nawet dobry humor.
Pozdrawiam
Magda

Zmodyfikowany

Kategorie
Uśmiech proszę.

Rzut oka na szkołę i telewizję, czyli nonsensopedia – Polska encyklopedia humoru.

Witajcie
dziś chcę dać wam powód do uśmiechu, dlatego aktualizuję tego bloga i kategorię, do której dawno nic nie wstawiałam.
Prezentuję listę stworzoną przez internautów, którą kiedyś znalazłam na stronie- WWW.nonsensopedia.pl/
Polska encyklopedia humoru.
Tym, co strony nie znają polecam się z nią zapoznać. Możliwe, że opublikuję tu coś jeszcze z jej treści, a na razie szkoła z dużym przymrużeniem oka. Wszelkie komentarze mile widziane.
Miłej lektury i jak zawszę uśmiechu w trakcie czytania.

Ucz się, ucz – nauka to potęgi klucz!
Klucze dostaniesz – woźnym zostaniesz!

Cymbałów tu było wielu, ale wszyscy bledli przy nauczycielu

Szkoła – Telewizja
Szkoła – Świat według Kiepskich,
Nauczyciele – Psy,
Przedszkole – Happy Tree Friends,
Przyroda – Przyjaciele z Zielonego Lasu,
Geografia – National Geographic,
Biologia – Kości,
Chemia – Brainiac,
Matematyka – Wzór,
Geometria – Koło Fortuny,
Technika – Jak to jest zrobione?,
Fizyka – Mali Einsteini,
Informatyka – Szklana pułapka,
Religia – Pasja,
Język angielski – Bitwa o Anglię,
Wycieczka do innego miasta – Idiota za granicą,
Język polski – Kocham Cię, Polsko!,
Język niemiecki – Halo Hans!,
Język hiszpański – Argentyńskie seriale,
Język francuski – 'Allo 'Allo!,
Historia – Sensacje XX wieku,
Muzyka – Jaka to melodia,
Sprawdzian – Milionerzy,
Plastyka – Poszukiwany, poszukiwana,
WOK – Pegaz,
Podstawy przedsiębiorczości – Jak ugryźć 10 milionów,
Medycyna – Dr Mouse,
PO – Maszeruj albo giń,
WF – Galactik Football,
Wychowanie do życia w rodzinie – Świat według Bundych,
Lekcja wychowawcza – Rozmowy w toku,
Jedzenie w stołówce – O krok od śmierci,
Przerwa – 997,
Kolejka do sklepiku – Gala boksu zawodowego,
Test – Strzał w 10,
Test poprawkowy – Stawka większa niż życie,
Odpowiadanie przy tablicy – Gra w ciemno,
Wycieczka szkolna – Ostry dyżur,
Wagary – Ucieczka z Alcatraz,
Uczeń na dywaniku u dyrektora – Twarzą w twarz,
Odpyskowanie dyrektorowi – Szalona odwaga,
Oddawanie sprawdzianów – Jedynaczka,
Uwaga w dzienniku – Zabójcza broń,
Wywiadówka – Z Archiwum X,
Powrót ojca z wywiadówki – Wejście Smoka,
Apel szkolny – Jackass,
Praca domowa – Mission Impossible,
Randkowanie na korytarzu – M jak miłość,
Spóźnienie – Kwadrans po ósmej,
Usprawiedliwienia i zwolnienia – Harry Potter i Insygnia Śmierci,
Odpytywanie – Dlaczego ja?,
Wypadek w szkole – Daleko od noszy,
Kujon – Eureka ja to wiem!,
Prymus – Jestem legendą,
Samorząd uczniowski – Teraz my!,
Nowa w klasie – Brzydula,
Nowy w klasie – E.T.,
Pierwsza ławka – Skazany na śmierć,
Ostatnia ławka – Róbta, co chceta,
Przerwa – Disco Relax,
Pan konserwator – MacGyver,
Dyrekcja – JAG: Wojskowe Biuro Śledcze,
Woźny – Strażnik Teksasu,
Pani ze świetlicy – Na Celowniku,
Nauczyciel dyżurujący – Terminator,
Pracownicy szkoły – Rodzina zastępcza,
Pedagog – Sędzia Anna Maria Wesołowska,
Higienistka – Na dobre i na złe,
Pierwszoklasiści – Piła (film),
Pokój nauczycielski – Planeta Małp,
Rada pedagogiczna – Rodzina Adamsów,
Korytarz w szkole – Ulica Sezamkowa,
Toaleta – Stalker,
Szatnia – Harry Potter i komnata tajemnic,
Automat – Kawa czy herbata,
Szkolna gazetka – Sprawa dla reportera,
Strajk nauczycieli – Terminator 3: Bunt maszyn,
Nastoletnia Ciąża – Majka,
Droga do szkoły – Wipeout – Wymiatacze,
Powrót do domu – Zmierzch,
Zakończenie szkoły – Barwy szczęścia,
Zastępstwo – Oszukać przeznaczenie,
Woźna – Rambo,
Szatnia Dziewczyn – Klub szalonych dziewic,
Zajęcia wyrównawcze z dyslektykami – Pop-corn TV,
Zgłaszanie Nieprzygotowania – Teraz Albo Nigdy!,
Przechodzenie Szkolnym Korytarzem – Jurassic Park,
Korektywa – Hole In The Wall, Wipe Out,
Dyskoteka Szkolna – Got To Dance: Tylko Taniec,
Stołówka – Kuchenne rewolucje,
Gimnazjum – Dom woskowych ciał,
Uczeń idący do odpowiedzi – Zielona mila,
Trudna praca domowa na następny dzień – Śmierć nadejdzie jutro,
Koncert szkolny – X Factor,
Rozgrywki piłkarskie o puchar dyrektora – Champions League,
Sprawdzian przed sobotą – Byle do Jutra,
Sprawdzian przed wakacjami – Byle do Jutra 2,
Powrót po wakacjach – Silent Hill,
Donosiciele – Sprawa się rypła,
2 dniowa wycieczka – Zaginiony w Akcji,
Z kolegami przy rowerach – Top Gear,
Nauczyciel na dyżurze – 07 Zgłoś się!,
Sprawdzanie frekwencji na koniec roku – Rosyjska ruletka,
Poprawka na koniec roku – Va banque,
Zmiana oceny w dzienniku bez wiedzy nauczyciela – Wpół do Śmierci,
Poprawa oceny sprzed kilku tygodni..też bez wiedzy nauczyciela – Powrót do Przyszłości,
Przemycanie Tigera do autobusu na wycieczce – Plan Doskonały,
Spóźnienie na lekcję o minutę – Speed:Niebezpieczna szybkość,
Szpiedzy,przeważnie dwójka która siedzi w ławce przy biurku i paczy na dziennik – Miami Vice,
Złodziej rowerów spod stojaka – 60 Sekund,
Konkursy dla uczniów – Miliard w rozumie,
Zostawanie w tej samej klasie – Dzień świstaka,
Szkolny kabaret – Familiada, Kabaretowy Klub Dwójki,

Kategorie
Okazjonalnie Piosenki z przekazem udostępnione pliki

Album „Historie” – cześć powstańcom 1944.

Witajcie
czas zrobić aktualizację do tej kategorii. 🙂
Dziś 01.08 obchodzimy kolejną już 73 rocznicę wybuchu powstania Warszawskiego. Aby przybliżyć losy powstańców, ich życie po zakończeniu walk w 2016 roku powstał album "Historie" wydany przez wydawnictwo Agora. Album "Historie" był inicjatywą Muzeum Powstania Warszawskiego, które zleciło jego nagranie Andrzejowi Smolikowi. Smolik zaprosił do współpracy Natalię Grosiak. Teksty zawarte w tym albumie powstały na podstawie wspomnień czterech powstańców – pani Aliny Augustowskiej-Mrozowskiej, Pani Ireny Łoś, Pani Danuty Szlajmer oraz Pana Henryka-Stefana Kaweckiego. Relacje umieszczone na płycie zostały wybrane z ponad 17000 im podobnych.
Dziś, dla was singiel promujący album "Historie" pod tytułem "alunia". Plik do odsłuchania w moich plikach udostępnionych, polecam zapoznać się z MP3. Poniżej zamieszczam również tekst utworu. Jego autorami są Natalia Grosiak i Miłosz "Miuosh" Borycki.

REF.
Sukienka lila-niebieska, na ślub w sam raz
Garnitur z brązowej wełny, w kieszeni mak

1.
Czemuś ty mnie nie złapał za rękę?
Czemuś ty zdradził swe serce?
W sierpniowy gorący dzień
tyś wojnie oświadczył się

Tamten garnitur włożyłeś
na mszę niedzielną w kościele
I miałeś go w sosnowej trumnie
co trawą pachniała i lasem

REF.
Sukienka lila-niebieska, na ślub w sam raz
Garnitur z brązowej wełny, w kieszeni mak

2.
Z oka znika źrenica
Życie twe krąg zamyka
Woja Ci duszę skruszyła
Syberia Ci serce zmroziła

W parku jest duszno, jak wtedy
gdy wojna mi Ciebie ukradła
To ja, to twoja Alunia
co życie bez Ciebie przeżyła

REF.
Sukienka lila-niebieska, na ślub w sam raz
Garnitur z brązowej wełny, w kieszeni mak

Kategorie
Piosenki z przekazem

Masters – poszukaj szczęścia.

Witajcie
dziś zdecydowana odmiana jeżeli chodzi o tekst kolejnej piosenki z przekazem, bo właśnie takie piosenki
staram się tu zamieszczać, a mianowicie utwór gatunkowo należy do discopolo. Wiem, że wiele osób nielubi
tego gatunku, lecz moim zdaniem warto spojrzeć choć na tą piosenkę, a przynajmniej na jej tekst, który
prezentuję poniżej.
Dodam jeszczę, że osobiście zgadzam się z tym tekstem, którego interpretacja jest prosta i pozostawiam
ją każdemu z osobna. Jutro pewnie zamieszczę również plik mp3 w plikach udostępnionych. Bąć co bąć miłej
lektóry.

1.
W pierwszym rozstaniu, gdy płynie łza
W Twojej muzyce, która w duszy gra.
W dobrym działaniu z wynikiem złym
W rannej herbacie z byle kim.

W bieli sukni, czerni nut, smaku wina, twarzy cud
Ciepłym deszczu z białych chmur.
W starym bucie, wróżbie z kart, smutku nocy, blasku dnia
Tam się znaleźć szczęście da.

Ref:
Poszukaj szczęścia, czemu stale myślisz, że
Ono nie spotyka Cię.
Poszukaj szczęścia, każda chwila daje to,
Co nieliczni szczęściem zwą.

2.
W wyścigu z czasem, choć wygra on
Wspólnym spacerze o świcie tylko z Nią.
W tej wiadomości, co zwala z nóg
Kiedyś przyjaciel, dzisiaj wróg.

W pustce szafy, pięknie gór, ciepłej barwie pawich piór
W ciszy plaży, dźwięku fal.
Zapomnianym każdym śnie, gdy kominek grzeje Cię
Wszędzie swoje szczęście masz.

Ref:
Poszukaj szczęścia, czemu stale myślisz, że
Ono nie spotyka Cię.
Poszukaj szczęścia, każda chwila daje to,
Co nieliczni szczęściem zwą. x2

Ref:
Poszukaj szczęścia, czemu stale myślisz, że
Ono nie spotyka Cię.
Poszukaj szczęścia, każda chwila daje to,
Co nieliczni szczęściem zwą. x3

Kategorie
Piosenki z przekazem

Edyta Bartosiewicz – Skłamałam

Witajcie późno wieczorową porą 🙂
dziś jeszczę tekst piosenki Edyty Bartosiewicz pod tytułem – "Skłamałam".
Mnie osobiście tekst się podoba, jego końcówka jest dość pouczająca, choć całość wydaje mi się kompozycją
otwartą. W tej kwestii jednak mogę się mylić, jeżeli tak jest, to poprawcie mnie. 🙂
Niniejszy utwór do odsłuchania w moich plikach udostępnionych dla zainteresowanych. Na marginesie dodam
jeszczę, że dobrzę się go śpiewa, no może nie licząc końcówki. Taka jest moja opinia. Zapraszam do odsłuchania utworu.
OK, ode mnie tyle, tekst po niżej.

Skłamałam, skłamałam
z palca wyssałam.
Skłamałam ot tak całkiem niewinnie,
byś chwilę był mój, byś tylko był przy mnie.

Nie dowiesz, nie dowiesz nigdy się,
co prawdą, co prawdą a co kłamstwem jest.

I nim cokolwiek teraz ci powiem,
najpewniej znów zmyśliłam to sobie.

Bezczelnie znów kręcę
Skruszona nie jestem

O nie w ogóle nie czuję się winna
Nie byłabym sobą gdy byłabym inna
Nie byłabym sobą
Nie była bym?

Nie dowiesz nie dowiesz nigdy się
Co prawdą, co prawdą a co kłamstwem jest
Już sama w swych kłamstwach gubię się

Nie liczę się z nikim
Niczego nie wstydzę

Kłamstw kto kłamstw raz nauczony jest
Kłamstwem kłamstwem ma skażoną krew
Na kłamstwie swoje życie budować chce

Skłamałam, skłamałam

Kategorie
To był tylko sen.

Eragon i eldunari.

Witajcie.
Kiedyś, a konkretnie w marcu 2013 roku miałam sen jakoś po przeczytaniu książki "Eragon" właśnie na jej podstawie.
Eragon był w jakiejś jaskini. Ściany i sklepienie tej jaskini miały niebiesko-granatową barwę. Na podłodze leżało dwanaście eldunari (serca smoków). Po lewej stronie, prawie pod sklepieniem, była mniejsza jaskinia, w której nagle pojawił się złoty smok. Nie był to Glaedr. Kiedy sfrunął do Eragona sięgał mu do klatki piersiowej. Po chwili eragon z pomocą smoka wszedł do tej mniejszej jaskini i tam też zobaczył kolejne sześć eldunari. Wyszedł z jaskini. Chciał znaleźć Arye, aby jej powiedzieć o znalezieniu eldunari. Wtedy, kiedy ją znalazł, to sytuacja się trochę zmieniła. Ja stałam się Eragonem, to znaczy widziałam Arye, stojącą przede mną. Kiedy ja, czyli Eragon, powiedziałam jej o tych eldunari, ona mi nie wierzyła, ale w końcu udało mi się ją przekonać i w chwili, w której chciałam ją zaprowadzić do tych serc smoków w jaskini, to się obudziłam.
To był chyba najlepszy z moich snów, a na pewno jeden z przyjemniejszych.
Pozdrawiam

Kategorie
To był tylko sen.

Zwodniczy dźwięk.

Witajcie
tutaj będę was raczyła opisami moich snów. Kiedyś już kilka opisywałam w tamtym roku i zamierzam je też tu opisać, więc nie zdziwcie się, kiedy zobaczycie coś, co już czytaliście wcześniej.
Sen, który chcę tu opisać jako pierwszy, przyśnił mi się z poniedziałku (31.08) na wtorek (01.09.2015). Ostrzegam, nie jest zbyt przyjemny.
Więc tak. Byłam na jakimś placu. Po prawej stronie i przede mną była trawa, a ja stałam na betonowych płytkach. Przede mną był rozbity samolot. Wiedziałam, że ten się rozbije w tej okolicy. Rozejrzałam się i po lewej stronie zobaczyłam jakąś halę. Naglę usłyszałam płacz dziecka. Chciałam sprawdzić, co się dzieje, więc poszłam do tej hali, bo to właśnie z tam tond słyszałam ten płacz. Okazało się, że w środku był basen, tyle, że ten nie był przedzielony tak jak te klasyczne do pływania. Wsiadłam do trochę podłużnej i wąskiej łódki, która z tyłu miała coś jakby silniczek i odpaliłam ją. Jako, że byłam w hali, płacz dziecka był jakby z lekkim pogłosem. Mam nadzieję, że wiecie, o czym mówię. Dopłynęłam do jednego z brzegów i włożyłam rękę do wody. Chwyciłam coś i lekko uniosłam, odwracając do światła. Trzymałam główkę dziecka.
Po chwili znalazłam również rączkę i nóżkę tego dziecka, które było rozczłonkowane. Opłynęłam cały zbiornik, ale niczego więcej nie znalazłam. Podpłynęłam do brzegu i wysiadłam na śliską pochylnie, zrobiłam kilka
kroków do przodu i się poślizgnęłam. Wpadłam do wody, która sięgała mi po szyję. Spróbowałam znów wyjść, ale ponownie się poślizgnęłam i znów wpadłam do wody. Tym razem sięgała mi do połowy piersi. Przez cały
czas słyszałam ten płacz. Ilekroć próbowałam się wydostać, znów się ślizgałam po pochylni i wpadałam do wody. W końcu jakiś chłopak mi pomógł i wybiegłam z tej hali, przestając słyszeć ten przerażający dla mnie płacz. Dodam, że woda nie była od krwi, była szarawa, ale bez ani kropelki czerwonej cieczy.

Później, wieczorem, pamiętam, że czułam przerażenie jak pomyślałam o tym, co widziałam w tym zbiorniku.
Brrr. Nigdy więcej.

kończąc ten wpis, chcę wam już tylko powiedzieć, że następne sny nie będą tak przerażające, a przynajmniej z tych, które już mi się wcześniej przyśniły.
pozdrawiam

Kategorie
udostępnione pliki

Awatar 04 – kto może mi to dać – Kasia Kowalska.

Wiem, że na tym blogu może być już sporo materiału od tej artystki, jak komuś to przeszkadza, to może
nie czytać.
Utwór Kasi Kowalskiej kto może mi to dać pochodzi z debiutanckiej płyty zatytułowanej Gemini (z łaciny
– bliźnięta)
wydanej w 1994 roku.
Ten awatar, a więc i wpis są uzupełnieniem mojego dzisiejszego statusu.
Tekst kto może mi to dać prezentuję po niżej.

Za słaby, by można go odczuć
A rośnie w siłę, zabija spokój
I boje się, on zabiera wszystko mi
Wszystko, czym mogłam żyć

Tak dawny, a tkwi gdzieś we mnie
Dławi oddech, przenika moje wnętrze
Ból jest dzisiaj mym kochankiem

Bo to on może zniszczyć wszystko
Lub wybaczyć
On niebem jest, on jest piekłem
Dlatego daję, by zabrać dużo więcej
Oto gra, której posmak czuję ja, nigdy ty

Kto mnie podtrzyma, gdy zabraknie sił?

Kto poda rękę w zamian nie chcąc nic?

Kto powie mi gdzie mam iść dalej?

Kto może mi to dać?

Kto dotknie mnie choć chwilę?

Kto może mi to dać

EltenLink